Niedzielny wywiad z Cloé Korman. „Poród to moment wielkiego przełomu”.

Wybierz język

Polish

Down Icon

Wybierz kraj

France

Down Icon

Niedzielny wywiad z Cloé Korman. „Poród to moment wielkiego przełomu”.

Niedzielny wywiad z Cloé Korman. „Poród to moment wielkiego przełomu”.

W „Maître au monde” (Flammarion), przeplatając losy położnej i historyczki feministki, Cloé Korman w sugestywny sposób opisuje szok związany z porodem, wolność kobiet do kontrolowania swojego ciała i bycia matką lub nie. To orzeźwiająca i bardzo współczesna powieść, w której kobiece ciała i wybory stają się polem bitwy i polem afirmacji.

Cloe Korman. Zdjęcie: Jean-Philippe Baltel/Flammarion Editions

Cloe Korman. Zdjęcie: Jean-Philippe Baltel/Flammarion Editions

Skąd wzięła się ta obszerna powieść o macierzyństwie i dlaczego wybrała Pani tytuł Bringing into the World , a nie Being Born to the World ?

„Narodziny” umykają pamięci. Być może istnieją ich ukryte ślady, ale nie ma ani pamięci, ani prawdziwej świadomości tego momentu. „Przyjście na świat” odnosi się do świadomości macierzyńskiej. Doświadczyłam porodu z ogromną intensywnością i poczułam potrzebę powrotu do niego poprzez pisanie, zrozumienia go, przeżycia na nowo, odkrycia na nowo emocji tego przytłaczającego doświadczenia.

Jak ekstremalne były Twoje osobiste przeżycia związane z porodem i jak trudno było dokładnie opisać je w powieści?

„To było ponad wszystko, co kiedykolwiek znałam, jeśli chodzi o doznania fizyczne: zarówno radość, jak i ból, zarówno opanowanie, jak i oddanie. Jak mogę opisać te spędzone godziny, z których mam tak żywe wspomnienia? Intensywność porodu wymyka się językowi. Zarówno ze względu na swój druzgocący wpływ, jak i z powodu względnego braku wcześniejszych relacji, przez co brakuje słów”.

Organic Express

Cloé Korman urodziła się w 1983 roku w Paryżu. Studiowała literaturę anglosaską, historię sztuki i kina. Jej pierwsza powieść, Les Hommes-couleurs , otrzymała Prix du Livre Inter w 2010 roku oraz Prix Valery-Larbaud. Opublikowała Les Saisons de Louveplaine (2013), Midi (2018), Tu Ressembles à une juive (2020) i Les Presque Sœurs (2022), finalistę Prix Goncourt z Éditions du Seuil.

Jill, położna, jest jedną z głównych postaci książki. Czy jej postać została zainspirowana prawdziwymi spotkaniami?

„Położne, które towarzyszyły mi podczas porodów, wywarły na mnie ogromny wpływ. Jedna z nich została jedną ze świadków, którzy pomogli mi napisać tę książkę. Poznałam inne położne, aby mogły porozmawiać ze mną o swojej pracy. Każda z nich ma unikalną perspektywę. Ich zawód bardzo się rozwinął: dziś nie tylko udzielają wsparcia przy porodzie, ale także przepisują antykoncepcję i aborcję farmakologiczną”.

„Położne są technicznie sprawne, ale nigdy nie tracą z oczu kwestii emocjonalnych i egzystencjalnych”.
Co dało Ci to zanurzenie się w pracę położnej?

„To naprawdę mną wstrząsnęło. Wyszłam z tego zastanawiając się, jak dorównać tym kobietom, które opanowały bardzo techniczne techniki, posiadają ogromną wiedzę, ale nie zapominają, że poród to moment wielkiego przełomu. Opanowały technikę, nie tracąc z oczu emocjonalnej, egzystencjalnej stawki”.

Jak postrzegasz świat macierzyństwa, tę niemal wyłącznie kobiecą przestrzeń, jednocześnie bardzo techniczną i głęboko skupioną na życiu?

Czujemy się mile widziane w gronie kobiet, które są zarówno świetnymi technikami, jak i decydentkami. Większość obecnych opiekunek to kobiety: pielęgniarki, położne, a często także ginekolodzy i anestezjolodzy. Mam przed oczami obraz czegoś w rodzaju „ sali wojennej ”, ale poświęconej życiu, wszystkiemu, co się dzieje, w tym temu, co niewidzialne, w tych godzinach porodu.

Czy każde narodziny charakteryzują się swoim niepowtarzalnym, niepowtarzalnym i nieprzewidywalnym charakterem?

Można by pomyśleć, że dzięki technologii medycznej poród stał się niemal codziennością. W rzeczywistości to ciągłe zarządzanie ryzykiem. Za każdym razem stawką jest życie i śmierć, ale także ból, ryzyko kalectwa lub niepełnosprawności. Kiedy mówię o „ pokoju wojennym ”, to dlatego, że te kobiety stają w obliczu ogromnych wyzwań. Wszystkie rozmawiały ze mną o śmierci, która jest częścią ich codziennego życia, i o emocjonalnych trudnościach, jakie ze sobą niesie.

„Dla współczesnych kobiet macierzyństwo nie jest już czymś nieuniknionym, lecz pragnieniem”.
W książce poruszasz kwestię decyzji o posiadaniu dziecka. Jak bardzo ten wybór wydaje Ci się dziś decydujący?

„To kluczowe pytanie dla współczesnych kobiet. Macierzyństwo, które nie jest już postrzegane jako nieuchronność , lecz jako pragnienie. To cecha charakterystyczna pokolenia po wprowadzeniu prawa o zakrywaniu ciała, przynajmniej we Francji. Jednak dzieci nie rodzą się w wyniku racjonalnego równania, jak prosty ciąg decyzji. Zawsze istnieje element niepewności”.

Oddajesz hołd pokoleniu, które przewodziło walce o prawa kobiet w latach 70. Dlaczego ważne było dla Ciebie uwzględnienie tego wspomnienia w książce?

„Chciałam oddać hołd pokoleniu, które podjęło walkę, i poprzez postać Jeanne – matki Jill – pokazać formy przekazu między kobietami, przekazu wykraczającego poza samo życie biologiczne. Miałam okazję spotkać się z kilkoma historyczkami, aktywistkami i pisarkami, które były w centrum zmagań w latach 70. Chciałam nadać im literackie ucieleśnienie, a także zebrać ich świadectwa, zanim znikną. Ponieważ reprezentują żywą pamięć o walce, o aktywizmie. Nie są jedynie szczątkami: nadal są w pełni obecne w naszym dzisiejszym świecie”.

Które spotkania szczególnie Cię zapadły w pamięć?

„Ginekolog Francine Morat-Vuong, którą poznałam po raz pierwszy w życiu osobistym. Michelle Perrot, która pomogła mi lepiej zrozumieć związek między uniwersytetem a aktywizmem. Polityczne pisma Monique Wittig również bardzo mnie wzbogaciły, szczególnie w odniesieniu do zderzenia heteroseksualnego feminizmu z innym, queerowym, wyzwolonym od mężczyzn. Powiedziała, że ​​to właśnie zinstytucjonalizowanie wyboru sprawia, że ​​brak wyboru może stać się formą pozytywną. Wreszcie Liliane Kandel, która wraz z Claude’em Lanzmannem redagowała czasopismo „Les Temps Modernes” , dała mi świadectwo wielkiej witalności, przepełnione radością walki, którą ucieleśnia do dziś”.

„Gwarancja wolności” aborcji jest częścią Konstytucji od 2024 roku. Jak ten kontekst polityczny wpłynął na Twoją powieść?

W czasie, gdy pisałam, aktualne wydarzenia silnie rezonowały: wpisanie prawa do aborcji do Konstytucji, ale także dyskurs polityczny na temat „demograficznego zbrojenia”, formy niemal niewyobrażalnego natalizmu. Lubię, gdy powieść jest zarówno przestrzenią symboliczną, jak i materiałem, na którym odciska się piętno rzeczywistości. W tym przypadku było to szczególnie mocne, ponieważ zdecydowałam się pisać w czasie teraźniejszym, aby przyjąć tę bezpośredniość, w tym jej improwizowane i nieprzewidywalne aspekty. Ten moment polityczny wywołał echa, które przerosły moje oczekiwania, ale właśnie tego szukałam: wpisać narodziny w płynność świata, jaki jest.

„Hipokryzja twierdzenia, że ​​regres nie istnieje, potęguje gniew. To właśnie z tego gniewu narodziła się nowa fala feminizmu”.
Jakie jest Twoje zdanie na temat „odrodzenia” feminizmu?

„Czuję, że nastąpiło przebudzenie feministek po okresie, w którym słyszeliśmy znieczulający dyskurs: » Wywalczyliście prawo do głosowania , antykoncepcji, aborcji, czego więcej chcieć?«. Ale rzeczywistość to ciągłe nierówności : płace, przemoc domowa, narracja o kobiecym pożądaniu wciąż pozostaje w tyle. A hipokryzja w mówieniu, że nie ma regresu, potęguje gniew. To właśnie z tego gniewu narodziła się nowa fala feministek, przeciw niesprawiedliwości połączonej z kłamstwami. Cieszę się, że żyję w tej chwili, że możemy się obudzić i powiedzieć: »Nie, jeszcze nie dotarliśmy «”.

Czy uważasz, że ruch #MeToo jest kontynuacją walki kobiet o wolność decydowania o swoim ciele?

„To oczywiste: #MeToo to kontynuacja tej historii. To kwestia wolności, ale także sposób na domaganie się odpowiedzialności w obliczu niestety ciągłego regresu praw kobiet”.

Twoja książka brzmi jak forma zobowiązania, mówi o wolności kobiet, ich prawie do decydowania o swoim ciele i o tym, czy zostać matką, czy nie. Czy uważasz się za aktywistkę poprzez swoje pisarstwo?

„Kiedy jestem aktywistką, jestem nią w pełni. W moich książkach chodzi raczej o proponowanie sposobu myślenia o dzisiejszych wizerunkach kobiet, z ich wątpliwościami, myślami, sprzecznościami. O wiązanie nici w tkaninę życia”.

Czy pisanie nie jest formą zobowiązania?

„Tak, ale o innym charakterze. Wyzwaniem dla tej książki było znalezienie języka, którym można by mówić o macierzyństwie, narodzinach, dzieciństwie: tematach zbyt często bagatelizowanych, sprowadzanych do kategorii „słodkich”. Musieliśmy unikać popadania w sztywny dyskurs, w tym dyskurs aktywistyczny. Literatura na to pozwala: znalezienie innych słów, by mówić o tych egzystencjalnych doświadczeniach, nie sprowadzając ich do socjologii czy stygmatyzacji”.

L'Alsace

L'Alsace

Podobne wiadomości

Wszystkie wiadomości
Animated ArrowAnimated ArrowAnimated Arrow